poniedziałek, 2 grudnia 2013

Etap dwunasty

Reszta południa oczywiście zleciała na przygotowaniach do ślubu. Zaczęła się krzątanina po mieszkaniu: a bo to tata zgubił krawat, mamie podarły się rajstopy, Natka źle umalowała oko i tak dalej i dalej.
- Natalia, pomóż mi - wszedł do łazienki Wrona, gdy kończyła zakładać sukienkę.
- Stresujesz się jakbyś co najmniej sam brał ślub. - zaśmiała się gdy drżącymi rękami podał jej krawat.
- Oddaje swojego przyjaciela w ręce kobiety. To jest stresujące.
- Ah no tak. Koniec rozmów przy piwku, męskich pogaduszek. Straszne.
- Jesteś bezlitosna.
- Jakbyś o tym nie wiedział.
- Miałem nadzieję, że to z wiekiem minie. Ale widzę że to się nasila. Oby po ślubie to minęło.
- Jeszcze się nie oświadczyłeś - zaśmiała się kończąc wiązać krawat.
- Czas nad tym pomyśleć - powiedział chwytając ją w pasie.
- Z tego stresu nie wiesz już co mówisz.
- Wiem wiem - pocałował ją i wyszedł z łazienki. Zdziwiona stała i wpatrywała się drzwi. Co to było? Założyła szpilki i wyszła na korytarz.
- I jak? - spytała wchodząc do salonu gdzie wszyscy siedzieli już gotowi.
- Mama - zaklaskała Mari.
- Ślicznie Natalko. Jak zawsze zresztą.
- Będziesz najpiękniejszą kobietą na sali - powiedział Wrona podchodząc i obejmując ją od tyłu.
- O nie nie. Najpiękniejsza to będzie panna młoda.
- Cudownie razem wyglądacie.

Przed 15 Andrzej wyszedł z domu, żeby pomóc Karolowi i zapewne dodać mu otuchy. Ślub był zapowiedziany na 17; do kościoła tak samo jak do sali weselnej mieli około kilometra, dlatego też szli na pieszo. Był ciepły słoneczny dzień, Natka była szczęśliwa, że tak szybko sobie wybaczyli. Myślała, że wesele które dla niej miało być jedną wielką klapą, nagle pokazało światełko w tunelu.
Weszli do kościoła pełnego ludzi; w oczy rzucali się wysocy siatkarze, których było multum. Nie było jeszcze Andrzeja z Karolem, a tym bardziej panny młodej i druhny. Organista puszczał jakieś wolne pieśni nastrajające do tego wydarzenia. Natka razem z rodzicami i Mari usiadła w trzecim rzędzie, przed Jaroszami i Boćkiem z dziewczyną.
- Cześć - zwróciła się do Kuby. Spojrzał na nią zdziwiony nie poznając jej. - Fajnie, że poznajesz swoją dawną koleżankę - zaśmiała się.
- Natalia?!
- No brawo Kubusiu.
- Ale się zmieniłaś przez te dwa lata. To twoje dziecko?
- Tak. To jest Marysia. Co tam u ciebie słychać?
- Wróciłem do Polski, zostałem ojcem i tak sobie jakoś żyjemy.
- Naprawdę? To gratuluje - uścisnęła Agę i Jakuba.
- A u ciebie co słychać? Zniknęłaś nam z radaru - powiedział smutno.
- Chyba oboje tego z Andrzejem potrzebowaliśmy.
- To znaczy, że znowu jesteście razem? - uśmiechnęła się tylko do niego i odwróciła do ołtarza, gdzie właśnie stanęli Kłos z Wroną. Chwilę później weszła Ola prowadzona przez tatę. Wyglądała skromnie i do tego bardzo pięknie.
Podczas mszy Natka uroniła kilka łez, ale potem cały czas się uśmiechała. Przed kościołem życzyła nowej parze młodej wszystkie najlepszego i mocno ich uściskała.
Wesele na sali było najlepszym na jakimkolwiek dane było jej przebywać. Pomijając fakt, że ciągle z Andrzejem na siebie spoglądali. Co chwila któryś z siatkarzy prosił ją do tańca, myśląc że to jakaś nowa dziewczyna Andrzeja. Wrona już nie wytrzymywał ze śmiechu gdy po raz kolejny widział na twarzach kolegów zdziwienie.
Natka wyszła na chwilę do toalety, a po powrocie zauważyła przy ich stole kółko różańcowe z siatkarzami w roli głównej.
- Cześć - powiedziała opierając się o siedzącego Wronę.
- Zostajesz na stałe już w Polsce? - zapytał Kosa.
- Nie wiem. Mam firmę we Francji - tę kwestię przegadali z Wroną w kuchni. Oboje jeszcze nie widzieli jak zrobić by było dobrze.
- No nie, co to za zebranie? Bez nas - powiedział z wyrzutem Kłos podchodząc ze swoją żoną.
- Ola chodź. Zostawmy facetów samych - Natka pocałowała Andrzeja w policzek i pociągnęła Aleksandrę na parkiet.

- Stary, ale ona się zmieniła. W kościele jej nie poznałem - powiedział zdziwiony Kuba patrząc na parkiet gdzie Ola wywijała z Natką.
- Uwierz, że gdyby nie to że tylko ona mogła siedzieć w moim pokoju w nocy to chyba też bym jej nie poznał. Do tego dziecko. Wiecie jak byłem zaskoczony?
- Co teraz zamierzacie?
- Nie mam pojęcia. Ona w poniedziałek wraca do Francji, a ja do Bełchatowa. 
- Słuchaj, ja nie chce się wtrącać czy coś, ale posłuchaj co ma wujek Paweł do powiedzenia - odezwał się Guma. - za miesiąc kończymy ligę. Zapewne dostaniesz powołanie do kadry, a co za tym idzie w domu cię nie będzie. Może lepiej jakby ona w tym czasie została we Francji, prowadziła swoją firmę a potem jak znowu zacznie się gra w klubie to wrócicie do mieszkania razem? I tak się prawie nie będziecie widywać, a Natalia zwariuje sama w czterech ścianach. Teraz rodzice pomogą jej z Marysią, a tutaj by musiała sama sobie radzić.
- To nie jest taki zły pomysł - po głębokim zastanowieniu Andrzej musiał przyznać koledze rację. 

Dwa miesiące później:
- Joyland, co robisz dzisiaj wieczorem? - Natalia z Andrzejem posłuchali się rady starszego i dlatego Natka siedziała we Francji i nie nudziła się w Polsce, przy okazji prowadziła dalej firmę. 
- Dzisiaj? Piwo, chipsy i mecz Francuzów z Polakami w tv.
- A co byś powiedziała gdybyś spędziła go dzisiaj na hali? - zapytała tajemniczo Natka.
- Skakałabym ze szczęścia a potem bym się obudziła z tego snu.
- No to zaczynaj - Natalia sięgnęła do torebki po identyfikator na mecz. Obserwowała Joyland, która siedziała jak zahipnotyzowana wpatrując się w to co trzyma jej szefowa.
- Pani Natalio - zdołała wyszeptać i rozpięła guzik w koszuli żeby złapać oddech. 
- Leć do domu, przywdziej barwy narodowe i widzimy się godzinę przed meczem obok wejścia.
- Naprawdę?
- Tak. Poznam cię z kimś.
Joyland wybiegła z gabinetu szczęśliwa jakby co najmniej wygrała w totolotka. Bilety dawno już były wyprzedane na ten mecz. Natce sprawiło przyjemność widząc tak szczęśliwą Joyland. Strasznie polubiła blondynkę, a mając wtyki w reprezentacji oraz znając zamiłowanie jej do tego sportu, postanowiła załatwić wejściówki. Rozmyślania przerwał jej wibrujący telefon.
- Co robisz? - usłyszała głos Andrzeja w słuchawce.
- Zaraz wychodzę z biura. Już po treningu?
- Tak. Wpadniesz na halę wcześniej?
- Jasne. Za jakąś godzinę mogę być.
- Weźmiesz Mari? Tak dawno jej nie widziałem.
- Oczywiście. Kocham cię.
Spakowała rzeczy do torebki, po czym wyszła i zamknęła gabinet. Zajechała do domu, gdzie mama robiła obiad, Mari jej "pomagała", a tata oglądał wiadomości biznesowe, przebrała się i wzięła koszulkę meczową, zapakowała małą i samochodem ruszyła na halę. Tak dawno nie była na meczu siatkówki, że teraz wchodząc na halę czuła te emocję ze zdwojoną siłą. Oczywiście trybuny jeszcze były puste, ale i tak sama świadomości wydarzenia przyprawiała ją o ciarki.
- Tutaj będzie grał twój tata - wskazała na boisko.  - Nie możesz na nie wchodzić. Rozumiesz?
Mała pokiwała głową, ale myślami była gdzie indziej.
- No jest nasza dziennikareczka - odwróciła się i zobaczyła Łukasza dzierżącego kamerkę w ręku. - Można na chwilę panią prosić do małego wywiadu?
- No skoro musisz - zaśmiała się i usiedli na krzesełkach.
- Tą panią może kojarzyć całkiem niezłe grono, a szczególnie kibice SKRY. Natalia Kaczmarczyk. Pierwszy raz od, właściwie od jakiego czasu gościsz na meczu siatkówki? Bo nie zapominajmy, kiedyś siedziałaś w tym po uszy. Co się stało że teraz jesteś poważną bizneswoman? No i matką.
- Pierwszy raz od prawie trzech lat. Jaka tam poważna. Nadal drzemie we mnie poczucie humoru. A wiesz, muszę straszyć swoich podopiecznych. - zaśmiała się głośno.
- I co teraz? Wracasz do Polski czy nadal spokojne życie we Francji?
- Od października wracam. Planujemy zrobić filię w Łodzi więc spokojnie mogłabym pogodzić życie prywatne i zawodowe. 
- No tak. Brakuje ci tego klimatu? 
- Zależy co masz na myśli. Jeśli chodzi o kibiców to rzeczywiście jest różnica. Również co innego jest robić wywiady ze sportowcami i nagle zostało to odcięte grubą linią. Może szukasz asystentki? - puściła do niego oczko. 
- Pomyślimy nad tym, pomyślimy. Nasze chłopaki jakie mają szanse według ciebie na wygranie tego spotkania?
- Mam nadzieję, że zrobią mi prezent i wygrają. A do ilu to nie ma znaczenia.
- Dzień dobry - usiadł obok nich Wrona. Mari od razu wyciągnęła do niego rączki, po czym wgramoliła się na jego kolana. 
- Tego pana nie będę państwu przedstawiać.
- Andrzej jestem - pomachał do kamery.
- Oficjalnie? - uśmiechnął się do nich Łukasz.
- Oficjalnie jestem kapitanem - wybrnął zwycięsko Wrona.
- Dobre, to było dobre. Nie będę wam wchodził w życie prywatne bo to nie moja działka. Ale pięknie razem wyglądacie. To się wytnie - odparł do kamerzysty.
- A dziękujemy. Nie zamęcz mi Natki. Lece do szatni. - pocałował ją w głowę i oddal jej córkę po czym pobiegł przez boisko.
- Lece dalej tworzyć materiał. Dzięki za wywiad - pożegnał się Kadziu i popędził do nadchodzącego właśnie pana Swędrowskiego. Natalia obserwowała ludzi wchodzących na trybuny i przypomniała sobie o Joyland. Wyszła przed halę i zobaczyła nadchodzącą właśnie blondynkę. 
- Gotowa na dużą dawkę emocji?
- Jasne szefowo - zaśmiała się Joyland. Dzisiaj wyglądała jak nie ona: rozpuściła blond włosy, okulary zastąpiła soczewkami, miała na sobie jasne dżinsy oraz koszulkę reprezentacyjną, a na nogi włożyła buty na koturnie. Szybko przejęła od niej małą i weszły na halę.
- Jakbyś tak przychodziła do pracy to byś się nie mogła odpędzić od amantów - powiedziała jej szczerze Natka.
- Wyznaje zasadę, że w pracy związków nie ma.
- A to jest bardzo dobre podejście.
- Łał - weszły właśnie na hale. Ale nie od strony trybun, tylko zaplecza. - Czy to.. to był.. o nie. Nie wierzę.
- Tak, to był Rouzier. 
Usiadły na swoich miejscach koło Łukasza i obserwowały rozgrzewkę chłopaków.
- Jestem w niebie - rozejrzała się po pełnej już hali. Dało się zauważyć dużą ilość polskich kibiców.
Spojrzała na Andrzeja i uśmiechnęła się do niego, a potem pomachała Kubie i Piotrkowi.
- Znasz ich?
- Tak. Ten z brodą to mój chłopak.
- Pani Natalio! Ja myślałam że pani nikogo nie ma.
- A jednak. 

1 komentarz:

  1. Trafilam tu dzisiaj i juz zostnae na pewno. Pozdrawiam i do nastepnego Ania

    OdpowiedzUsuń