niedziela, 22 grudnia 2013

Meta

- Cześć - powiedziała radośnie Natalia patrząc na zdjęcie Andrzeja i Marii - kocham was - pocałowała szybkę i odstawiła ramkę z powrotem na szafkę.
- Kochanie, co tak wcześnie wstałaś? - do pokoju wszedł Kuba.
- Nie mogłam spać. Robert już wstał?
- Już poszedł na uczelnie.  Powiedział, że mamy na niego poczekać bo chce jechać z nami na cmentarz.
- Jasne - podeszła do niego i mocno pocałowała w usta. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Chodź coś zjeść.
Objął ją w pasie i zaprowadził do kuchni.
- Zapomniałem ci powiedzieć. Aga dzisiaj przywiezie Kacpra. Chłopaki chcieli spędzić razem weekend.
- O to super. Dawno go nie widziałam. W ogóle musimy ustalić co robimy na Roberta urodziny. 
- Za szybko ten czas leci. Nawet nie wiem kiedy wybiło mu piętnaście lat, a teraz już dwadzieścia.
- Kubuś, Asia ma już osiemnaście. A my tylko siwiejemy.
- No tak. Dzisiaj powinna przyjechać. Nie wiem jak wytrzyma ze swoimi dwoma braćmi w domu. 
- Przez weekend przeżyje. Cieszę się, że was mam - Natalia nachyliła się nad stołem i pocałowała czule męża w usta. 

Gdy Robert wrócił do domu, zjedli tylko obiad i ruszyli na cmentarz.
- Kuba, kiedy pojedziemy na jakiś mecz, co? - zaczął rozmowę Robert. Był kopią swojego ojca. Natalia mówiła mu kiedyś, że na badaniu wyszło, że to miała być córka. Lekarz się widocznie pomylił, bo Natka urodziła zdrowego syna. Co prawda wcześniej, ale wszystko skończyło się dobrze.
- No nie mów, że chcecie się pokazywać ze staruszkami.
- A czemu nie. Tylko Aśki nie zabierajmy.
- Robert - skarciła go matka. 
- No co. Jak ona idzie tylko żeby popatrzeć na męskie ciała.
- Ale masz zdanie o siostrze - pokiwał z rezygnacją Kuba.
- No ale widzieliście jej pokój nie? Pełno zdjęć twoich kolegów i to w negliżu. 
- Jej sprawa co ma na ścianach. Wyrośnie z tego.
- Już to widzę. 
Dalej się droczyli rozmawiając o pokręconej młodszej siostrze. Robert bardzo ją kochał, ale czasami miał już jej dosyć. Nie dość, że była ruda, piegowata i wredna, to jeszcze musiał odganiać od niej swoich kolegów którzy się ślinili na jej widok jak pies na kiełbasę.
- Siemasz tata - powiedział Robert, klepiąc w marmurowy pomnik. 

Rok po śmierci Andrzeja i Marii, Natka obiecała sobie, że będzie żyć dalej; pogodziła się ze swoim losem. Na jej drodze ponownie stanął Kuba, który rozwiódł się z Agą. Coraz częściej przyjeżdżał z Kacprem do niej i tak od spotkania do spotkania, zamieszkali razem, pobrali się, a potem urodziła się Asia. Czasami czuła wsparcie Andrzeja, ale nie chciała dalej żyć przeszłością.

Pomodlili się, zapalili świeczki i ruszyli z powrotem do domu.

Robert wysiadł z auta i otworzył bramę. Zauważył na schodach siedzącą Asię.
- Cześć rudzielcu - z całej siły ją poczochrał, drażniąc jak zwykle.
- Robert! Ty idioto - walnęła go w ramię z całej siły.
- Aśka! - krzyknęli na raz jej rodzice. 
- To on zaczął - powiedziała oburzona.
Gdy starszy brat otworzył drzwi, przepchnęła go w progu i wbiegła po schodach do siebie do pokoju. Wkurzał ją na maksa, a jednocześnie bardzo go kochała. Tak samo jak Kacpra. Tylko Kacper był normalniejszy. Przebrała się w dres i zeszła na dół. Już miała wchodzić do kuchni gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła i zobaczyła kolejnego rudego człowieka i ciocię Agę.
- No cześć rudy. Cześć ciocia. Wejdźcie.
- Ja muszę pędzić do pracy. Pozdrów rodziców i Roberta.
- Rodziców z chęcią. Robert nie zasłużył. 
Pożegnała się z mamą Kacpra i wraz z nim weszła do kuchni. 
- Fuuj - odwróciła się widząc całujących się rodziców. Oboje się oderwali od siebie i zaśmiali. 
- Czy tylko ja jestem normalny w tej rodzinie? - wszedł do kuchni Robert.
- Taa, wmawiaj sobie. 
- Pewnie jakbym nazywał się Jarosz to też bym miał coś nie tak w głowie.

Andrzej ogromnie cieszył się, z teraźniejszego życia Natalii. Widząc ją radosną, mógł w spokoju obserwować ją z góry. Los ostatecznie ich rozdzielił, sprawiając że na nowo poznawali miłość, szczęście i radość. Kochał ją nadal i czuwał nad jej życiem.
----------------------------------------------------------------------------
no to tak jakby już koniec historii Natalii i Andrzeja :)

wtorek, 17 grudnia 2013

Etap piętnasty

- Chcemy wam coś ogłosić - zaczął Andrzej gdy skończyli jeść wieczerze.
- Otóż zostaniecie znowu dziadkami - dokończyła Natalia. Widać było jak wszyscy się ucieszyli na taką wiadomość. Zaczęli im gratulować i wymyślać imiona.
- Oliwier pasuje. Oliwier Wrona - zamyślił się tata Andrzeja.
- Dobrze, uzgodnimy jak będzie już wiadomo jaka to płeć. - uciął wszelkie spekulacje sam Andrzej. 
Przed północą poszli na pasterkę, gdzie spotkali Karola z Olą. Umówili się że na drugi dzień świąt wpadną do nich. 


- Kocham cię - wyszeptał Wrona do Natki gdy zasypiali po przyjściu z kościoła.
- Ja ciebie też Andrzej - odwróciła się do niego przodem i wtuliła w nagi ciepły tors. Był dla niej oparciem i największą miłością jaką mogła sobie tylko wyobrazić. Jeden owoc tej miłości cichutko pochrapywał w łóżeczku, a drugi powoli rósł w jej łonie. Z taką myślą zasnęła.

Obudziły go śmiechy dochodzące z dołu. Andrzej otworzył oczy i zobaczył Natkę siedzącą po turecku obok niego z kubkiem kawy w dłoniach. Uśmiechała się czule patrząc w jego oczy. Odstawiła kubek na szafkę i nachyliła się żeby pocałować go w usta. Podążając za pragnieniem usiadła na nim; jego ręce szybko znalazły się pod jej koszulką, czule gładząc plecy. Obawiając się przed wejściem kogoś do pokoju, swoje czułości przenieśli do łazienki, gdzie pod prysznicem dokończyli wzajemne zaspokajanie się. 
- Natalia, a co ty na to żebym się ogolił? - zapytał oglądając się w lustrze.
- Ani mi się waż! Tak jest najlepiej. 
- No dobra. 
- Co ci w ogóle przyszło do głowy? - zapytała zapinając spodnie.
- A nie wiem. Chciałem coś zmienić.
- Przefarbuj włosy.
- Na różowy. Zobaczymy co Karol na to. Może mnie wesprze. 
- O tak. Już to widzę. Obaj środkowi SKRY w różowych włosach. 
- No a jak - założył sweter i wyszli z toalety. 

Wiadomo, że wszystko co dobre szybko się kończy. Tak samo jak minęły  święta i sylwester, tak skończyło się ich wolne. Czas wracać do pracy i obowiązków. Natalia zaczynała się nie mieścić w swoje stare ubrania i czasami po pracy musiała jeździć po jakieś nowe ciuchy. Zrobiła się strasznie niewymiarowe, bo rósł jej tylko brzuch i piersi, a nogi nadal były takie same. Andrzej się śmiał, że wygląda jak beczka, a ona nie przejmowała się tym. Była świadoma tego, że kobieta w ciąży wygląda jak wieloryb. Uwielbiała moment gdy małe bobo w jej brzuchu zaczynało kopać. Wtedy wołała Andrzeja albo Marii i pozwalała im dotykać twardego brzucha. Za pierwszym razem Maria nie wiedziała co się dzieje i patrzyła zdziwiona na mamę, ale po wytłumaczeniu jej, że będzie mieć rodzeństwo, potem co chwilę chciała dotykać jej brzucha.

W szóstym miesiącu ciąży poszli razem z Natką na badanie USG. Mogli dowiedzieć się wcześniej o płci dziecka, ale chcieli usłyszeć to razem. Z powodu ciągłych wyjazdów i treningów Andrzeja nie mieli na to czasu. 
- Będą mieć państwo córeczkę - powiedział lekarz patrząc na monitor. Wrona wpatrywał się w mały ekranik, na którym ich córka leżała spokojnie. Po jego policzku zleciała łza, gdy usłyszał szybkie bicie serca tej małej istotki. - Gratuluje - zwrócił się do nich doktor kończąc badanie. 
- Kolejna mała Wronka - pocałował Natkę w brzuch, a potem w usta.
- Same baby - zaśmiała się jego narzeczona, łapiąc za dłoń.
- Mi to nie przeszkadza. Chodź, jedziemy po małą i do domu.
- To może zawieź mnie do domu najpierw. Zacznę robić jakąś kolację, a ty w tym czasie pojedziesz po małą.
- Dobrze - pocałował ją w głowę i wsiedli do auta. 

W tym czasie gdy Andrzej pojechał do niani, Natalia szczęśliwa szykowała kanapki i herbatę. Czas umilała jej muzyka puszczana w radiu. Mały bąbel wariował wraz z nią w brzuchu gdy poruszała biodrami w rytm piosenek. 
Dwie godziny później zaczęła się niepokoić bo już dawno powinni wrócić do domu. Wyłączyła radio i próbowała się dodzwonić do Andrzeja. Miał wyłączony telefon, więc doszła do wniosku, że mu się rozładował; a ten pewnie zapomniał jej powiedzieć i pojechał do Karola. Sama zjadła kolację i położyła się na kanapie żeby wyprostować nogi. 
Przysypiała gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Poderwała się poszła w tamtym kierunku. Otworzyła drzwi i zobaczyła kobietę i mężczyznę. Oboje stali na mrozie, do tego padał śnieg.
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc?
- Nazywam się starszy aspirant Jacek Góral, a to Wiktoria Wieczorek. Czy możemy wejść?
- A zjawili się państwu tutaj bo?
- Wolelibyśmy żeby pani usiadła. - odparła kobieta.
- Proszę - wpuściła ich do środka i usiadła na kanapie w salonie.
- Pani Natalio, nie jest łatwo nam o tym mówić, ale pan Andrzej miał wypadek - powiedział funkcjonariusz.
- Co mu się stało? - zapytała Natalia obawiając się tego co za chwilę mogła usłyszeć.
- Niestety pan Andrzej zginął na miejscu. Państwa córka walczy o życie w szpitalu.
- Słucham? Nie, to na pewnie nie był Andrzej. to jakaś pomyłka.
- Przykro nam.
Natalia wpatrywała się w nich tępo, jakby nie rozumiała co w tej chwili do niej mówią.
 - Zabierzemy panią do córki - kobieta wstała i próbowała zmusić Natalię do tego samego.
- Nie! Proszę mnie zostawić! To nie możliwe! Oni zaraz przyjadą! - rozkleiła się i zaczęła płakać. Kobieta objęła ją i jej samej również pociekły łzy.
Szybko zapakowali się do auta i ruszyli do szpitala. 
Nie zważając na swój stan Natalia pędziła jak najszybciej po szpitalnym korytarzu. Wpadła do sali gdzie jej córeczka leżała przypięta do rurek.
- Maria - powiedziała błagalnie dotykając jej czarnych lokowanych włosów. Chciała ją jakoś przytulić, ale to było nie możliwe. Jej świat zaczął walić się po raz drugi. Usłyszała pikanie respiratora, krzyk lekarzy, próba wyciągnięcia ją z sali. Potem już tylko smutny wzrok doktora, łzy, ból, smutek i pustka. 

- Jutro mała jedzie z nami na halę. Także ma pani wolne - powiedział Andrzej do opiekunki, jednocześnie zakładając małej czapeczkę.
- Mari jest tak grzeczna, że nie sprawia mi kłopotu. Szkoda, że zobaczę ją dopiero pojutrze. No ale nic. Cześć Mario. Proszę pozdrowić panią Natalię.
- Do widzenia - porwał ją na ręce, a mała zamachała do niani. 
Zapiął ją w foteliku i ostrożnie wyjechał na drogę. Malutka bawiła się swoim pluszakiem, który wydawał śmieszne odgłosy. Jechali wolno, ponieważ zaczął padać śnieg, a droga też nie była najlepsza do jazdy. Nagle za zakrętu wyjechał pędzący samochód, który wymijał tira. Andrzej nie miał jak zjechać, więc pocisnął po hamulcach. Tir zjechał do rowu, ale to nic nie dało. Pędzące auta wjechało w Audi Wrony, powodując głośny huk. Andrzej widział tylko ciemność i straszny ból.

- No ciekawe kiedy do nas zadzwonią. Coś długo nie dają znać co tam siedzi w brzuszku Natalki - zaczęła rozmowę pani Helenka.
- Wszystko w swoim czasie kochanie. Jak będą wiedzieć to dadzą nam znać.
- O patrz, wywołałam ich myślami - zaśmiała się mama Andrzeja. - Tak Natalko? - zapytała radośnie do słuchawki. Usłyszała tylko głośny płacz.
- Halo?
- Dzień dobry, tutaj starsza aspirat Wiktoria Wieczorek. Czy rozmawiam z mamą pana Andrzeja Wrony?
- Tak. A o co chodzi?
- Czy mogliby państwo przyjechać do domu pani syna?
- Oczywiście. Ale proszę mi powiedzieć co się stało.
- To nie jest rozmowa na telefon. Na prawdę. Do zobaczenia.
- Ale.. halo? - rozmowa została przerwana. 
- Co się stało?
- Nie wiem. Musimy jechać do Tomaszowa do ich domu. Szybko.
Wybiegła z salonu się ubrać. Pięć minut później jechali już autostradą. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
no to ten, w sumie to już został tylko epilog :)

czwartek, 12 grudnia 2013

Etap czternasty

Nadszedł grudzień, czyli okres przedświąteczny; gdy Natka kupowała prezenty dla bliskich, przechodziła koło półek z szamponami, żelami, podpaskami i tym podobne, gdy o mało nie wpadła na jedną z półek.
- Matko boska - szybko pobiegła do kas, po czym pakując zakupy do auta wróciła do apteki. Gdy dojedzie do domu, Andrzeja pewnie jeszcze nie będzie, więc na spokojnie zrobi test. 
Zajeżdżając po dom, wypadła z auta i szybko wbiegła do domu. Rozebrała się, uspokoiła oddech i z pudełeczkiem poszła do toalety. Czekając na wyniki poszła po zakupy, rozpakowała je i dopiero wtedy wróciła zobaczyć wynik. Denerwowała się jak cholera; obawiała się, że nabrała tylko nadziei i bańka pryśnie. Ale jednak nie. Wpatrywała się w przedmiot leżący na umywalce i sprawdzała kilkanaście razy czy na pewno dobrze przeczytała.
Wystraszyła się gdy usłyszała trzask drzwi na dole. Test schowała w szafce pod ręcznikami i zeszła po schodach. Weszła do kuchni, przywitała się z Wroną i Mari. Mała rosła jak na drożdżach i nie długo wyrośnie z ubrań. Porwała ją na ręce i posadziła w foteliku. Nalewając wodę do czajnika trzęsły się jej ręce; podając Andrzejowi kubek nadal jej się trzęsły; wyjęła talerz z szafki, który wymknął jej się z rąk i wylądował na kafelkach. Wrona się zaśmiał pomagając jej sprzątać. Nalewając sobie soku do szklanki była tak zamyślona, że przelała aż ten skapywał z blatu wprost na jej nagie stopy.
- Natalia, co się dzieje!? - krzyknął Wrona, budząc ją z zamyślenia.
- Nic nic - odpowiedziała sięgając po ręcznik.
- Właśnie widzę. Sama mi powiesz czy mam to wyciągnąć z ciebie siłą? - podszedł uśmiechnięty i położył dłonie na jej ramionach.
- Naprawdę nic.
- Znam cię i wiem kiedy coś cię martwi lub gdy jesteś zaniepokojona. Więc?
- Nie chce robić nadziei. To nic pewnego jeszcze.
Mała zaczęła płakać, więc Wrona poszedł ją uśpić. I tak już była pora na sen, a on lubił patrzeć jak mała istotka powoli zamyka oczka i spokojnie oddycha. Gdy upewnił się że śpi, zgasił światło i cicho zamknął drzwi. Wszedł do kuchni gdzie Natka nadal stała tam gdzie wcześniej.
Wziął ją za rękę i poprowadził do salonu. Natka usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach; Andrzej tymczasem wyszedł i wrócił po kilku minutach z dwoma kubkami. Usiadł przed nią i wcisnął parujący jeszcze napój.
- No to ten.. - zaczęła nieśmiało - bojakbyniepatrzećtochybazostaniemyznowurodzicami - wycedziła na jednym tchu.
- Jeszcze raz, spokojniej - zabrał jej kubek z rąk, postawił go na stole i złapał ją za dłonie. - Natalio? - chyba wyczuł że to coś poważnego ponieważ nigdy tak się do niej nie zwracał.
- Mały Wronka wyleci na świat - wyszeptała.
- Jesteś w ciąży? - krzyknął uradowany i zaczął ściskać Natkę.
- Test pokazał wynik pozytywny. Ale jeszcze nie byłam u lekarza, także nie podniecajmy się za bardzo.
- Czemu go w ogóle zrobiłaś? - zapytał gdy obcałował jej brzuch.
- Bo nie mam okresu, a powinnam dostać trzy tygodnie temu.

Rano Natalia pewnie by nie wstawała o 6 gdyby nie fakt, że cała wczorajsza kolacja podchodziła jej do gardła.
- O nie, zaczęło się - popędziła do łazienki i zwymiotowała całe jedzenie. Umęczona torsjami umyła zęby i wróciła do łóżka. Przytuliła się do Andrzeja, po czym ogarnęło ją pożądanie. Całowała jego plecy, dłonią zachodząc na klatkę piersiową i brzuch. Zamruczał cicho, ale się nie obudził. Próbowała wiele razy, ale ani drgnął. Po kilku próbach odwróciła się do niego i zabrała całą kołdrę, czym również go nie obudziła. Wkurzona wyszła z łóżka i poszła się ubrać; zajrzała do pokoju dziecięcego, poprawiła małej kołderkę i zeszła na dół zrobić śniadanie. Musiała się też umówić do lekarza ale było za wcześnie.
- Co tak wcześnie na nogach? - zapytał Wrona wchodząc do kuchni. Jego spodnie od piżamy opinały się na umięśnionym brzuchu, co Natalię doprowadzało do szału gdy na niego spojrzała.
- Nie mogłam spać. Sprawdzisz czy mała się już obudziła?
Zanim wyszedł, przytulił Natalię od tyłu i pocałował w głowę.


Wchodził po schodach z szerokim uśmiechem. Myśl, że może będą mieć kolejne dziecko napawała go taką radością, że nawet nie mógł tego pojąć. Wszedł do pokoju Mari i nachylił się nad jej łóżeczkiem patrząc jak mała istotka słodko śpi. Poprawił jej kołderkę i ucałował w czółko, po czym jak najciszej wyszedł z pokoju i poszedł się ubrać. Już miał schodzić ze schodów gdy usłyszał płacz. Wrócił się do pokoju i zobaczył jak Mari, gdy tylko go zobaczyła, wyciągnęła rączki by wziął ją na ręce. 
- Cześć ptaszyno. Wyspałaś się? - pocałował ją w nosek, a mała zaśmiała się i pociągnęła go za brodę. - Ej, ty się robisz niedobra jak mamusia.
Mała zaśmiała się jeszcze bardziej i wtuliła się mocno w jego ramiona. Zmienił jej pieluchę, przebrał w czerwony sweterek i niebieskie spodenki bo czym zszedł z nią na dół. 
Po szybkim śniadaniu zapakowali się do auta, zawieźli Mari do opiekunki, Andrzej podrzucił Natkę do lekarza, a sam pojechał na trening. 
Był strasznie rozkojarzony, bo chciałby się już dowiedzieć jak wizyta Natalii. W wielkich męczarniach dotrwał do końca dnia i zajechał po Marię. Mała zasnęła podczas podróży, i musiał ją ostrożnie wyjmować z fotelika. Rozebrał ją i położył do łóżeczka. Natalii jeszcze nie było, więc poszedł robić kolację.

W tym czasie Natalia szła chodnikiem, na który spadały duże płatki śniegu. W torbie między rzeczami leżały wyniki badań - decyzja czy zostaną ponownie rodzicami czy nie. Otworzyła furtkę i spojrzała się w okno kuchni, gdzie Andrzej stał z kubkiem herbaty. Jak najciszej otworzyła drzwi i skradała się do niego.
- Cześć - powiedziała stając w progu. Ten przestraszony drygnął i odwrócił się. Gdy zobaczył że to Natalia, podszedł i pocałował ją w usta.
- Natka, co mnie tak straszysz. 
- Nie mogłam się opanować. Mała śpi?
- Tak. A jak wyniki?
- Porozmawiamy później okej? Idę się przebrać.
Weszła na górę i zajrzała do córeczki. Pocałowała ją w policzek i przeszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i założyła koszulkę Andrzeja, po czym wyjęła kopertę z torebki i wróciła do kuchni. Usiadła na blacie i podsunęła Andrzejowi kopertę. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Otwórz - odpowiedziała wskazując na biały prostokąt z jej nazwiskiem. 

Czytał linijka po linijce i coraz szerszy uśmiech gościł na jego twarzy. Ósmy tydzień jak Natalia jest w ciąży. Ucieszony porwał ją na ręce i zaczął obracać w około.
- Andrzej, proszę cię. Postaw mnie na ziemie - poprosiła gdy świat zawirował. Posadził ją z powrotem na blat.
- Jak cudownie - przytulił się do niej. Spodziewał się takiego końca dnia, ale nie myślał że przeżyje to aż tak.
Zjedli kolację i Andrzej porwał znowu Natkę na ręce; wniósł ją po schodach i zaniósł za łóżko. Całował ją po całym ciele, najdłużej zatrzymując się przy brzuchu. 

- Baba - jechali na święta do Torunia do rodziców Andrzeja. Mari uradowana co chwila krzyczała "baba" albo "dada". Razem uzgodnili że powiedzą im przy kolacji, że ponownie zostaną dziadkami. Wybrali taką a nie inną okazję, ponieważ również rodzice Natki przylatywali z Francji. 
Natalia miała już lekko zaokrąglony brzuszek, ale dla innej osoby mogła być to oznaka tylko tego, że przytyła. 
Zaparkowali, i trzymając się za ręce wchodzili do domu. Czuć było zapach pierniczków i świątecznej atmosfery; w tle leciały kolędy i rozmowy ich rodziców. Rozebrali się, a Mari popędziła do salonu. 
- Dzień dobry - zwrócił się Andrzej do rodziców; Natalia przywitała się ze swoimi rodzicami i poszła do kuchni sprawdzić co robi pani domu. Zastała mamę Andrzeja kucającą obok piekarnika i doglądającą ciasta.
- Dzień dobry - powiedziała radośnie i przytuliła swoją przyszłą teściową.
- Natalko witaj. Jak pięknie wyglądasz. A gdzie zgubiłaś mojego syna i wnuczkę?
- Maria męczy mamę, a Andrzej rozmawia z tatą. Może w czymś pomogę?
- Nie trzeba. No to opowiadaj co tam u was słychać?
- Wszystko dobrze. Na szczęście udaje nam się pogodzić pracę, dom, wychowanie Marii. A teraz - urwała nagle ponieważ poczuła jak Andrzej obejmuje ją od tyłu.
- Co teraz? - dopytywała się pani Helenka.
- Powiemy wam przy kolacji - odparł Andrzej. 
- Mam się bać?
- Mamo, to nic strasznego, spokojnie. - podszedł do blatu i zabrał jednego piernika co zaskutkowało tym, że dostał od mamy po łapach. Natka zaśmiała się i wyszła z kuchni zostawiając ich samych. 
Gdy tylko usiadła na kanapie, mała weszła jej na kolana i gestem poprosiła żeby ta otworzyła jej czekoladę. 

niedziela, 8 grudnia 2013

Etap trzynasty

Zobaczył Natkę wchodzącą z jakąś blondynką, która niosła Marysię; chciał podejść się przywitać, ale teraz nie było na to czasu. Widać było, że kobieta jest lekko zakłopotana.
- Nie dziwie się, że Natka tak wyładniała jak ma tak piękne koleżanki - usłyszał Kose.
- Nie mam pojęcia kto to jest. Chyba, że to jest jej sekretarka Joyland czy jak jej tam.
- Serio? Takie ma imię? - Grzesiek wybuchnął głośnym śmiechem.
- No serio serio.
Po całym meczu wygranym przez polaków 3:1 Wrona z Kosą podbiegli do dziewczyn, które były zajęte ożywioną rozmową z Łukaszem.
- A wy o czym tak dyskutujecie? - zapytał Wrona przytulając od tyłu Natkę. 
- Joyland tłumaczy Łukaszowi prawidłową wymowę jednego z brzydkich słów po francusku - odparła odchylając głowę do tyłu i patrząc na Andrzeja.
Andrzej i Grzesiek przedstawili się kobiecie, po czym poszli do szatni się przebrać.
Joyland musiała wracać do domu więc brunetka została sama z siatkarzem.
- Masz chwilę czy musisz iść odprawę z trenerem? - zapytała gdy wychodzili z hali.
- Jestem wolny. Nie muszę wracać na noc do hotelu - objął ją ramieniem i ruszyli do auta. 
- Kiedy się widzimy znowu? - zapytała Natka gdy leżeli w łóżku przytuleni do siebie. 
- Ciężko określić. Wiesz, że to zależy od naszej gry. Ale na przykład mogłabyś od czasu do czasu zabierać Joyland na nasze mecze. Wpadła Kosie w oko.
- No chyba żartujesz? - zaczęła się śmiać w poduszkę żeby nie obudzić rodziców i małej.
- Co masz do Kosy?
- Nic. Po prostu nigdy go nie widziałam z kobietą. Myślałam, że..
- Czy ty myślałaś że on jest gejem?
Nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej zaczęła się śmiać w poduszkę.
- Tylko tobie mógł przyjść taki pomysł do głowy.
- Sorry - nie mogła się opanować; aż zaczął ją boleć brzuch, a Wrona tylko mógł cierpliwie to znosić.
Przestała się śmiać gdy poczuła jak Andrzej obejmuje ją w pasie i zaczyna całować po ramieniu. Położyła się na plecach i uśmiechnęła do bruneta.
- Rodzice usłyszą.
- A tam rodzice - schylała się coraz bardziej, aż spotkał jej usta i zaczął całować, jednocześnie dłoń kierując między jej uda.

Minęły wakacje, a zarazem zgrupowanie kadry; Andrzej nie dostał powołania na Mistrzostwa Europy, dlatego też wrócił do domu do Tomaszowa. Zaczął wcześniej przygotowywać się z klubem do nowego sezonu, pomagając jednocześnie w urządzaniu biura dla firmy Natki. Brunetka wróciła do pracy jako dziennikarka sportowa, czym niezmiernie ucieszyła swoich dawnych kolegów z redakcji. W tym czasie Mari była u dziadków w Toruniu. Natka chciała zrekompensować im ten czas gdy jej nie widzieli, a oni zaoferowali swoją pomoc.

Natka pomimo swoich obowiązków w firmie, świetnie dawała sobie radę jako dziennikarka. Niestety Francio zdechł ze starości, czym doprowadził Natalie do rozpaczy.
- Misiek, kupimy następnego - pocieszał ją Wrona gdy szlochała w poduszkę.
- Nie. Nie chce - wtuliła się w niego i zmęczona płakaniem zasnęła u boku ukochanego. Następnego dnia już na spokojnie pojechała i oddała wszystkie rzeczy po Franciu do schroniska.
Kilka dni później Natalia wstała później niż powinna, do tego na dworze lało, że świata nie było widać; Andrzej był już na treningu, a ona źle się czuła. Bez śniadania wyszła z domu i pojechała do pracy. Tam też nie było kolorowo, ponieważ czekało ją kilka artykułów do napisania, plus po południu musiała pędzić do firmy podpisać papiery potwierdzające kolejny udany projekt. Gdy wychodziła o 18 z biura nadal lało. Mniej więcej kilometr od ich domu złapała gumę. Wkurzona wyszła na ten deszcz i zmieniła koło (dobrze, że i tata i Andrzej tego ją nauczyli); przemoczona wsiadła z powrotem i ogrzała się chwilę, po czym ruszyła. Pech chciał, że wychodząc na kostkę brukową źle stanęła i złamała obcas.
- Ja pierdole - na bosaka wchodziła po schodach i otwierała drzwi. Od progu uderzył ją zapach jedzenia; zaskoczona stanęła widząc rozsypane płatki róż i zapalone świece w korytarzu oraz w salonie.
- Andrzej?
- Jezu Natka. Czołg cię przejechał?
- Prawie. - odpowiedziała gdy podszedł bliżej i oparła głowę o jego klatkę piersiową. - co to za okazja?
- Niespodzianka. Idź się przebierz. Zawołam cię jak będzie gotowe - pocałował ją delikatnie w usta i  uśmiechnął się tajemniczo. Zadzwoniła do pani Helenki spytać się jak Mari, czy jest grzeczna i że bardzo za nią oboje tęsknią. Poszła do łazienki wziąć prysznic; w domu było ciepło więc, wzięła pierwszą lepszą koszulkę i szorty i się ubrała. Gdy kończyła wiązać włosy usłyszała jak Andrzej ją woła. Uśmiechnięta weszła do kuchni myśląc że tam będą jeść, ale Wrona zagonił ją do salonu. Pomieszczenie było całe w świecach, stół był przepięknie nakryty, a w tle grała ich ulubiona składanka Jacksona.

- Teraz możesz mi powiedzieć o co chodzi - skończyli jeść kolację przyrządzoną przez Wronę, plus wypili połowę czerwonego wina.
- Natka, ja wiem że między nami było raz lepiej raz gorzej, ale czas się ustatkować. Wstał i uklęknął przed siedzącą brunetką. - Natalio czy zrobisz mi tę przyjemność i zostaniesz moją żoną? 
 Obserwował minę Natki gdy otwierał pudełeczko, ale ta zaczęła się tylko śmiać.
- Andrzej, kocham cię i w ogóle ale zaliczyłeś klapę. 
- O co chodzi? - spytał zdziwiony.
- Nie masz pierścionka - zaczęła się śmiać jeszcze głośniej widząc jego minę.
- Ale jak to? - spojrzał na puste pudełeczko.
- Ale to nie jest ważne - już poważnie stwierdziła. Dotknęła jego policzka i spojrzała w nadal zaskoczone oczy. - zostanę twoją żoną. Kocham cię Wrona - złożyła pocałunek na jego ustach i przytuliła mocno. Wciągnął ją na swojej kolana i siedzieli wtuleni w siebie. Szczęśliwi, kochający się nade wszystko.
- Wronka, ale poczekamy ze ślubem co? Chociaż kilka miesięcy? - zapytała niepewnie.
- Co powiesz na lato? Na przykład lipiec albo sierpień?
- Idealnie. Będziemy mieć sporo czasu żeby wszystko przygotować.
-  Do tego ja będę mieć trochę wolnego.
- Boże, trzeba będzie tych wszystkich dwumetrowców zaprosić - zaśmiała się Natka.
- Weźmie się listę gości od Karola, tu coś się przestawi, dostawi i lista będzie gotowa. A co z małym Wronką?
- O nie nie. Ja nie będę szła do ślubu z brzuchem. Nawet nie ma takiej mowy. Poza tym Mari nam na razie wystarczy.
- No ale czemu? Przyda się jej rodzeństwo.
- Bo będę wyglądać jak wieloryb.
- Zacznijmy już teraz - sięgnął do tyłu wkładając dłonie pod koszulkę. 
- To będzie lipiec albo sierpień. Dziecko będzie za małe, ja będę obolała.
- To przełożymy ślub na początek września. - dobrał się do zapięci jej stanika i sprawnie odpiął.
- Wtedy macie memoriał więc ślub odpada. -
- To pobierzemy się w święta - u góry była już naga, a Wrona całował ją po szyi.
- W święta nie wszyscy będą mogli przyjechać.
- No to za rok. Jak dziecko podrośnie i będziemy na zgrupowaniu w Spale.
- No dobra, jakoś to przeżyję - Andrzej położył ją w salonie na dywanie i ponownie zaczął całować. Wcześniej napalił w kominku, i teraz delikatnie światło palonego drewna oraz ze świec dawały poświatę na kochającą się parę. Andrzej miał nadzieję, że z każdym kolejnym zbliżeniem, będą coraz bliżej do posiadania małego bobo. Chciałby przeżyć to wszystko co ominęło go w opiekowaniu się córeczką.
Dwa dni później po oświadczynach, Wrona w końcu znalazł pierścionek.
- Natalia - zawołał uradowany.
- Co znowu się stało? - brunetka wkładała ubrania do szafki gdy ten objął ją w pasie i odwrócił do siebie. Uklęknął po raz drugi, ale tym razem pierścionek wylądował na jej palcu. 
- Piękny - powiedziała wzruszona patrząc na cudo błyszczące na jej palcu. Nie zapytała o to skąd wiedział jaki rozmiar będzie dobry, kto pomagał mu wybierać; po prostu przytuliła go z całej siły i się rozpłakała. 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Etap dwunasty

Reszta południa oczywiście zleciała na przygotowaniach do ślubu. Zaczęła się krzątanina po mieszkaniu: a bo to tata zgubił krawat, mamie podarły się rajstopy, Natka źle umalowała oko i tak dalej i dalej.
- Natalia, pomóż mi - wszedł do łazienki Wrona, gdy kończyła zakładać sukienkę.
- Stresujesz się jakbyś co najmniej sam brał ślub. - zaśmiała się gdy drżącymi rękami podał jej krawat.
- Oddaje swojego przyjaciela w ręce kobiety. To jest stresujące.
- Ah no tak. Koniec rozmów przy piwku, męskich pogaduszek. Straszne.
- Jesteś bezlitosna.
- Jakbyś o tym nie wiedział.
- Miałem nadzieję, że to z wiekiem minie. Ale widzę że to się nasila. Oby po ślubie to minęło.
- Jeszcze się nie oświadczyłeś - zaśmiała się kończąc wiązać krawat.
- Czas nad tym pomyśleć - powiedział chwytając ją w pasie.
- Z tego stresu nie wiesz już co mówisz.
- Wiem wiem - pocałował ją i wyszedł z łazienki. Zdziwiona stała i wpatrywała się drzwi. Co to było? Założyła szpilki i wyszła na korytarz.
- I jak? - spytała wchodząc do salonu gdzie wszyscy siedzieli już gotowi.
- Mama - zaklaskała Mari.
- Ślicznie Natalko. Jak zawsze zresztą.
- Będziesz najpiękniejszą kobietą na sali - powiedział Wrona podchodząc i obejmując ją od tyłu.
- O nie nie. Najpiękniejsza to będzie panna młoda.
- Cudownie razem wyglądacie.

Przed 15 Andrzej wyszedł z domu, żeby pomóc Karolowi i zapewne dodać mu otuchy. Ślub był zapowiedziany na 17; do kościoła tak samo jak do sali weselnej mieli około kilometra, dlatego też szli na pieszo. Był ciepły słoneczny dzień, Natka była szczęśliwa, że tak szybko sobie wybaczyli. Myślała, że wesele które dla niej miało być jedną wielką klapą, nagle pokazało światełko w tunelu.
Weszli do kościoła pełnego ludzi; w oczy rzucali się wysocy siatkarze, których było multum. Nie było jeszcze Andrzeja z Karolem, a tym bardziej panny młodej i druhny. Organista puszczał jakieś wolne pieśni nastrajające do tego wydarzenia. Natka razem z rodzicami i Mari usiadła w trzecim rzędzie, przed Jaroszami i Boćkiem z dziewczyną.
- Cześć - zwróciła się do Kuby. Spojrzał na nią zdziwiony nie poznając jej. - Fajnie, że poznajesz swoją dawną koleżankę - zaśmiała się.
- Natalia?!
- No brawo Kubusiu.
- Ale się zmieniłaś przez te dwa lata. To twoje dziecko?
- Tak. To jest Marysia. Co tam u ciebie słychać?
- Wróciłem do Polski, zostałem ojcem i tak sobie jakoś żyjemy.
- Naprawdę? To gratuluje - uścisnęła Agę i Jakuba.
- A u ciebie co słychać? Zniknęłaś nam z radaru - powiedział smutno.
- Chyba oboje tego z Andrzejem potrzebowaliśmy.
- To znaczy, że znowu jesteście razem? - uśmiechnęła się tylko do niego i odwróciła do ołtarza, gdzie właśnie stanęli Kłos z Wroną. Chwilę później weszła Ola prowadzona przez tatę. Wyglądała skromnie i do tego bardzo pięknie.
Podczas mszy Natka uroniła kilka łez, ale potem cały czas się uśmiechała. Przed kościołem życzyła nowej parze młodej wszystkie najlepszego i mocno ich uściskała.
Wesele na sali było najlepszym na jakimkolwiek dane było jej przebywać. Pomijając fakt, że ciągle z Andrzejem na siebie spoglądali. Co chwila któryś z siatkarzy prosił ją do tańca, myśląc że to jakaś nowa dziewczyna Andrzeja. Wrona już nie wytrzymywał ze śmiechu gdy po raz kolejny widział na twarzach kolegów zdziwienie.
Natka wyszła na chwilę do toalety, a po powrocie zauważyła przy ich stole kółko różańcowe z siatkarzami w roli głównej.
- Cześć - powiedziała opierając się o siedzącego Wronę.
- Zostajesz na stałe już w Polsce? - zapytał Kosa.
- Nie wiem. Mam firmę we Francji - tę kwestię przegadali z Wroną w kuchni. Oboje jeszcze nie widzieli jak zrobić by było dobrze.
- No nie, co to za zebranie? Bez nas - powiedział z wyrzutem Kłos podchodząc ze swoją żoną.
- Ola chodź. Zostawmy facetów samych - Natka pocałowała Andrzeja w policzek i pociągnęła Aleksandrę na parkiet.

- Stary, ale ona się zmieniła. W kościele jej nie poznałem - powiedział zdziwiony Kuba patrząc na parkiet gdzie Ola wywijała z Natką.
- Uwierz, że gdyby nie to że tylko ona mogła siedzieć w moim pokoju w nocy to chyba też bym jej nie poznał. Do tego dziecko. Wiecie jak byłem zaskoczony?
- Co teraz zamierzacie?
- Nie mam pojęcia. Ona w poniedziałek wraca do Francji, a ja do Bełchatowa. 
- Słuchaj, ja nie chce się wtrącać czy coś, ale posłuchaj co ma wujek Paweł do powiedzenia - odezwał się Guma. - za miesiąc kończymy ligę. Zapewne dostaniesz powołanie do kadry, a co za tym idzie w domu cię nie będzie. Może lepiej jakby ona w tym czasie została we Francji, prowadziła swoją firmę a potem jak znowu zacznie się gra w klubie to wrócicie do mieszkania razem? I tak się prawie nie będziecie widywać, a Natalia zwariuje sama w czterech ścianach. Teraz rodzice pomogą jej z Marysią, a tutaj by musiała sama sobie radzić.
- To nie jest taki zły pomysł - po głębokim zastanowieniu Andrzej musiał przyznać koledze rację. 

Dwa miesiące później:
- Joyland, co robisz dzisiaj wieczorem? - Natalia z Andrzejem posłuchali się rady starszego i dlatego Natka siedziała we Francji i nie nudziła się w Polsce, przy okazji prowadziła dalej firmę. 
- Dzisiaj? Piwo, chipsy i mecz Francuzów z Polakami w tv.
- A co byś powiedziała gdybyś spędziła go dzisiaj na hali? - zapytała tajemniczo Natka.
- Skakałabym ze szczęścia a potem bym się obudziła z tego snu.
- No to zaczynaj - Natalia sięgnęła do torebki po identyfikator na mecz. Obserwowała Joyland, która siedziała jak zahipnotyzowana wpatrując się w to co trzyma jej szefowa.
- Pani Natalio - zdołała wyszeptać i rozpięła guzik w koszuli żeby złapać oddech. 
- Leć do domu, przywdziej barwy narodowe i widzimy się godzinę przed meczem obok wejścia.
- Naprawdę?
- Tak. Poznam cię z kimś.
Joyland wybiegła z gabinetu szczęśliwa jakby co najmniej wygrała w totolotka. Bilety dawno już były wyprzedane na ten mecz. Natce sprawiło przyjemność widząc tak szczęśliwą Joyland. Strasznie polubiła blondynkę, a mając wtyki w reprezentacji oraz znając zamiłowanie jej do tego sportu, postanowiła załatwić wejściówki. Rozmyślania przerwał jej wibrujący telefon.
- Co robisz? - usłyszała głos Andrzeja w słuchawce.
- Zaraz wychodzę z biura. Już po treningu?
- Tak. Wpadniesz na halę wcześniej?
- Jasne. Za jakąś godzinę mogę być.
- Weźmiesz Mari? Tak dawno jej nie widziałem.
- Oczywiście. Kocham cię.
Spakowała rzeczy do torebki, po czym wyszła i zamknęła gabinet. Zajechała do domu, gdzie mama robiła obiad, Mari jej "pomagała", a tata oglądał wiadomości biznesowe, przebrała się i wzięła koszulkę meczową, zapakowała małą i samochodem ruszyła na halę. Tak dawno nie była na meczu siatkówki, że teraz wchodząc na halę czuła te emocję ze zdwojoną siłą. Oczywiście trybuny jeszcze były puste, ale i tak sama świadomości wydarzenia przyprawiała ją o ciarki.
- Tutaj będzie grał twój tata - wskazała na boisko.  - Nie możesz na nie wchodzić. Rozumiesz?
Mała pokiwała głową, ale myślami była gdzie indziej.
- No jest nasza dziennikareczka - odwróciła się i zobaczyła Łukasza dzierżącego kamerkę w ręku. - Można na chwilę panią prosić do małego wywiadu?
- No skoro musisz - zaśmiała się i usiedli na krzesełkach.
- Tą panią może kojarzyć całkiem niezłe grono, a szczególnie kibice SKRY. Natalia Kaczmarczyk. Pierwszy raz od, właściwie od jakiego czasu gościsz na meczu siatkówki? Bo nie zapominajmy, kiedyś siedziałaś w tym po uszy. Co się stało że teraz jesteś poważną bizneswoman? No i matką.
- Pierwszy raz od prawie trzech lat. Jaka tam poważna. Nadal drzemie we mnie poczucie humoru. A wiesz, muszę straszyć swoich podopiecznych. - zaśmiała się głośno.
- I co teraz? Wracasz do Polski czy nadal spokojne życie we Francji?
- Od października wracam. Planujemy zrobić filię w Łodzi więc spokojnie mogłabym pogodzić życie prywatne i zawodowe. 
- No tak. Brakuje ci tego klimatu? 
- Zależy co masz na myśli. Jeśli chodzi o kibiców to rzeczywiście jest różnica. Również co innego jest robić wywiady ze sportowcami i nagle zostało to odcięte grubą linią. Może szukasz asystentki? - puściła do niego oczko. 
- Pomyślimy nad tym, pomyślimy. Nasze chłopaki jakie mają szanse według ciebie na wygranie tego spotkania?
- Mam nadzieję, że zrobią mi prezent i wygrają. A do ilu to nie ma znaczenia.
- Dzień dobry - usiadł obok nich Wrona. Mari od razu wyciągnęła do niego rączki, po czym wgramoliła się na jego kolana. 
- Tego pana nie będę państwu przedstawiać.
- Andrzej jestem - pomachał do kamery.
- Oficjalnie? - uśmiechnął się do nich Łukasz.
- Oficjalnie jestem kapitanem - wybrnął zwycięsko Wrona.
- Dobre, to było dobre. Nie będę wam wchodził w życie prywatne bo to nie moja działka. Ale pięknie razem wyglądacie. To się wytnie - odparł do kamerzysty.
- A dziękujemy. Nie zamęcz mi Natki. Lece do szatni. - pocałował ją w głowę i oddal jej córkę po czym pobiegł przez boisko.
- Lece dalej tworzyć materiał. Dzięki za wywiad - pożegnał się Kadziu i popędził do nadchodzącego właśnie pana Swędrowskiego. Natalia obserwowała ludzi wchodzących na trybuny i przypomniała sobie o Joyland. Wyszła przed halę i zobaczyła nadchodzącą właśnie blondynkę. 
- Gotowa na dużą dawkę emocji?
- Jasne szefowo - zaśmiała się Joyland. Dzisiaj wyglądała jak nie ona: rozpuściła blond włosy, okulary zastąpiła soczewkami, miała na sobie jasne dżinsy oraz koszulkę reprezentacyjną, a na nogi włożyła buty na koturnie. Szybko przejęła od niej małą i weszły na halę.
- Jakbyś tak przychodziła do pracy to byś się nie mogła odpędzić od amantów - powiedziała jej szczerze Natka.
- Wyznaje zasadę, że w pracy związków nie ma.
- A to jest bardzo dobre podejście.
- Łał - weszły właśnie na hale. Ale nie od strony trybun, tylko zaplecza. - Czy to.. to był.. o nie. Nie wierzę.
- Tak, to był Rouzier. 
Usiadły na swoich miejscach koło Łukasza i obserwowały rozgrzewkę chłopaków.
- Jestem w niebie - rozejrzała się po pełnej już hali. Dało się zauważyć dużą ilość polskich kibiców.
Spojrzała na Andrzeja i uśmiechnęła się do niego, a potem pomachała Kubie i Piotrkowi.
- Znasz ich?
- Tak. Ten z brodą to mój chłopak.
- Pani Natalio! Ja myślałam że pani nikogo nie ma.
- A jednak.