piątek, 8 listopada 2013

Etap ósmy

- No. Gotowe - z uśmiechem wysiadła z samochodu. Akurat zaczęło padać gdy przechodzili z auta do domu. Teoretycznie mogłaby przepytać dzisiaj Wrone, ale w praktyce jej się po prostu nie chciało.
- Miau - usłyszała wchodząc od swojej połowy. Ruda kulka zaczęła ocierać się o jej stopy. Wzięła Francia na ręce i wtuliła się w małą kruszynkę. Nadal z kotem na rękach przeszła do sypialni gdzie odłożyła już śpiącego kotka na swoją poduszkę. Może to było głupie, ale przykryła go kołdrą żeby nie zmarzł. Wyjęła z szafy koszulkę skradzioną kiedyś od Wrony i poszła wziąć prysznic.
- Natka?  - usłyszała głos Wrony gdy zakładała koszulkę.
- W łazience.
Miał na sobie spodnie od piżamy i czarną bokserkę opinającą jego ciało.
- Ładna koszulka - zaśmiał się opierając się o futrynę.
- Mi też się podoba - obróciła się wokół własnej osi.
- Andrzej - zaczęła iść do niego wolnym krokiem.
- Co tym razem chcesz? - westchnął.
- Ciebie - uśmiechnęła się i zaczęła podwijać jego koszulkę.  Złapał ją za brodę i spojrzał w oczy.
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak - odparła szczerze.
Schylił się i zaczął składać delikatnie pocałunki na jej ustach. Stali tak przez chwilę całując się, aż w końcu Natka zaczęła kierować Andrzeja do sypialni.

Gdy zobaczył ją w swojej koszulce miał ochotę się na nią rzucić i zanieść do sypialni. Po raz pierwszy miał takie odczucia, że chciałby się z nią kochać. W jej oczach też to dostrzegł.  
- Kocham cię jak wariat - zaśmiał się gdy uspokajali swoje oddechy.
- To mnie możesz nazwać wariatką bo mam takie same odczucia - usłyszał jej głos.

Dwa miesiące później:
- Andrzej, musimy w końcu powiedzieć rodzicom - minęły dwa długie miesiące jak trwali w związku jako para. W tym czasie wyburzyli ścianę i połączyli swoje salony. Natka stała w kuchni i robiła obiad gdy usłyszała jak Wrona wraca do domu. 
- Na święta im powiemy. W końcu i tak jesteśmy oboje zaproszeni. Pomóc ci?
- Możesz wyjąć talerze. 
Pocałował ją w przelocie i ustawił naczynia na stole. Natalia lubiła gotować, a Andrzej uwielbiał ją obserwować jak śpiewa i tańczy przy tym. Lubił ją również drażnić podbierając z miski gdy myślał że nie patrzy, a potem dostawać za to bury.
- Miau - usłyszał na dole. Schylił się i porwał rudego kotka.
- Francio, mój ty przebrzydły sierściuchu - zaczął drapać go za uchem, a ten odpłacił mu się głośnym mruczeniem. Po jakimś czasie kocur przekonał się do niego i zmienił nastawienie.
- Wrona, przyleć do kuchni - zaśmiała się Natka. Wolnym krokiem ruszył do niej, jednocześnie uważając żeby nie obudzić puchowej kulki.
- Z Franciem będziesz jadł? 
- No przecież go nie obudzę - usiadł przy stole, z kotem na kolanach.

- To co dzisiaj oglądamy? Horror czy kabarety? - zapytała Natka z nosem w gazecie.
- Ja bym chętniej obejrzał ciebie - wyrwał jej gazetę z ręki i pochwycił na ręce. 
- Kto by pomyślał, panie Wrona. Na starość potrafisz zaskakiwać.
- Na starość. Ja ci dam na starość Kaczmarczyk.
Położył swoją dłoń na jej lekko krągłym brzuchu i zjeżdżał niżej. Nigdy nie była typem szkieleta; miała kobiecą figurę, ale nie była grubasem. Póki mieściła się w ubrania, było dobrze. Natka lubiła chodzić w samej jego koszulce, dlatego też nic więcej na sobie nie miała. 
- Widziałem twoje ciało tysiąc razy, ale dopiero dotykając mogę stwierdzić jakie jest piękne - wyszeptał całując jej obojczyk. Zszedł niżej do nabrzmiałych piersi, które również zaczął całować.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.

Obudziła ją cicha muzyczka dobiegająca z telefonu leżącego na szafce.
- Halo? - odezwała się zaspanym głosem.
- Nie obchodzi mnie co robicie, chociaż w sumie mogę się domyślać - zaśmiał się Mariusz. - Ale ty zaraz masz spotkanie, a Andrzej trening także..
- Cholera jasna - rzuciła telefon i wyleciała z łóżka- Andrzej kurwa wstawaj! Zaspaliśmy! - ściągnęła z niego kołdrę i wyleciała z pokoju; szybko umyła zęby oraz twarz i wbiegła do pokoju po ubrania. Wrona w pośpiechu pakował torbę, jednocześnie się ubierając.
- Ostatni raz śpisz ze mną - cmoknęła go w przelocie.
- O nie. To ostatni raz ty nie nastawiasz budzika - zrzucił swoją torbę przez schody i usiadł na łóżku czekając aż dopnie marynarkę.
- Musimy podziękować Mariuszowi za jego dobre serduszko - wyjęła szpilki z szafy i z nimi w rękach zbiegła na dół. Andrzej poszedł za nią i kilka minut później wyruszyli. I tak już byli mega spóźnienia, a korki na drodze im nie pomagały. 
- Trener mnie zajebie - powiedział Wrona wybiegając z auta. Natka nadal ze szpilkami w ręku popędziła do środka. 
- Przepraszam przepraszam - wydyszała wpadając do sali pełnej panów w garniturach.
- Pani Natalio, ja też się spóźniłem - wyszeptał do niej szef mrugając porozumiewawczo okiem. Natka zaczęła się śmiać i usiadła na swoim miejscu. 

- Mariusz, dzięki że nas rano obudziłeś. Nie nastawiliśmy budzika cholera jasna - na szczęście nie dostał dużej bury od Miguela, ale to tylko dlatego, że trener był w wyśmienitym humorze. Skończyło się na tym, że musiał zostać dłużej na hali.
- Zrobisz imprezkę i sprawa załatwiona - zaśmiał się Wlazły.
- A to dobry pomysł. Muszę pogadać z Natką.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu jesteście razem. Czekałem tylko na ten krok.
- Wiesz, myślałam że wszystko się rozwali. Że przestaniemy się tak świetnie dogadywać i w ogóle. Ale dzięki temu że jesteśmy razem, to umocniło tylko naszą przyjaźń. 
- Powodzenia stary - klepnął go po plecach i poszedł do samochodu. Natalia miała dzisiaj wracać później, więc Andrzej wracał autobusem. Cholera, musi kupić jakiś nowy samochód. Dlatego zamiast wprost do domu, udał się do salonu.
Kilka godzin później jechał nową czarną audicą A6. Samochód od razu mu się spodobał, a jego finanse również pozwalały na zakup tego cacka. No to Natka się zdziwi. Z racji tego, że nieubłaganym krokiem zbliżały się święta, a on miał trochę wolnego to postanowił przybrać choinkę i dom. Włączył kolędy i zaczął znosić ozdoby świąteczne ze strychu, radośnie podśpiewując.Ubranie choinki nie sprawiło mu dużego problemu; gorzej było z domem.
- Panie Andrzeju, może pomogę - usłyszał sąsiada, gdy próbował zawiesić światełka na dachu.
- A z chęcią panie Adamie. Też ustraja pan dzisiaj dom? - wskazał na pudło z łańcuchami.
- Taka sytuacja - zaśmiał się starszy pan. Porozmawiali chwilę, zawiesili światełka i niespodziewanie zaczął padać śnieg.
- No to chyba idealnie wpasowaliśmy się w okoliczności - zaśmiał się Wrona pocierając zmarznięte ręce. 
Zaczęło się ściemniać, a Natki nadal nie było. Śnieg niemiłosiernie sypiał, okrywając ziemie białym puchem. Próbował się do niej dodzwonić, ale miała wyłączony telefon.
- Cholera jasna - wściekł się gdy po raz kolejny odpowiedziała mu sekretarka. Zaczynał martwić się o Natalie. Było po 22, a jej jeszcze nie było. Wyszedł odśnieżyć podjazd oraz chodnik przed domem, gdy zauważył nadjeżdżający samochód.
----------------------------------------------------------------
no to z kim jutro widzę się na meczu Resovia - Skra :D? to będzie wojna światów ;)

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało;) Gdyby to było na Podpromiu to pewnie mnie, ale niestety do Bełchatowa mam dość daleko;/
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Mariusz ma wyczucie kiedy dzwonić aby obudzić 2 gołąbki :) Oby tylko teraz Natce nic się nie stało :) Chciałabym zobaczyć minę ich rodziców gdy się o tym dowiedzą:).

    OdpowiedzUsuń