niedziela, 17 listopada 2013

Etap dziesiąty

Dwa lata później:
- Pani Natalio, za pięć minut ma pani spotkanie - do jej gabinetu weszła Joyland - śliczna blondynka w okularach.
- Już idę, już idę - wpatrywała się w kartkę znajdującą się na jej biurku: kremowy prostokącik z granatową szarfą - zaproszenie na ślub Karola. Nie miała z kim iść, nie miała się w co ubrać, nie miała ochoty spotykać tylu znajomych twarzy. Ale Ola nalegała i nawet nie chciała słyszeć sprzeciwu. Wstała i ruszyła do sali obok.

We Francji powoli nastawała wiosna; turyści zjeżdżali do Paryża: miasta zakochanych. Natalia nie miała nikogo. Bo po co? Mieszkała z rodzicami, wyjeżdżając z Polski okazało się że jest w ciąży. Dwa lata temu po kłótni z Andrzejem nie wróciła do kraju; po prostu uciekła. Za każdym razem jak rodzice jechali do jego rodziców, twierdziła że nie może jechać bo ma ważne spotkanie. Stchórzyła; zresztą ani ona ani on nie odzywali się do siebie. Uważali, że krzywdzi Andrzeja, nie mówiąc mu o dziecku. Ale ona nie miała jeszcze siły na spotkanie z nim. Za wcześnie.
Idąc Polami Elizejskimi chciało jej się płakać na samą myśl o tym.
- Niech panienka się uśmiechnie. Ja panience powróżę - zaczepiła ją starsza cyganka.
- Nie dziękuje - uśmiechnęła się uprzejmie do kobiety.
- O, widzę że chodzi o miłość. Wysoki, z brodą, przystojny - uśmiechnęła się.
- Słucham? - była zdziwiona że kobieta wie o Andrzeju.
- Kochasz go, on kocha ciebie. Ranicie się nawzajem; duma nie zawsze jest najważniejsza, dziecinko. Ale będzie dobrze. Zrobicie krok do przodu w tym samym czasie.

- Karollo, nie wierze w to co trzymam w dłoni. I jeszcze ja mam ci w tym pomóc - zaśmiał się Wrona na widok zaproszenia.- Ola czy ty wiesz w co się pakujesz?
- Wiem i jestem tego świadoma - na dowód swoich słów pocałowała Kłosa w usta.
- Dobra, to my jedziemy dalej rozwozić - Andrzej odprowadził ich przed dom i stał patrząc jak odjeżdżają. Spojrzał w górę na czyste niebo. Zima odeszła ostatecznie; świat nabierał barw. Tylko jego życie miłosne nadal było czarno-białe.
- Eh - wszedł do domu; po drodze do salonu zabrał Francia, który z chęcią wtulił się we Wrone. - chyba będziemy musieli iść razem na to wesele, nie miały? 
Andrzej nie miał pojęcia, że Natke również zaprosili. Rozłożył się wygodnie na kanapie, włączył film i tak minął jego kolejny wieczór.


- Joyland, jak wiesz, przez kilka dni mnie nie będzie. Jak tylko coś się będzie dziać informuj mnie dobrze?
- Pani Natalio, naprawdę proszę się o nic nie martwić i bawić na weselu przyjaciela. Damy sobie radę. Proszę pozdrowić rodziców i małą Mari.
- Oczywiście. No dobrze. To ja idę. - spojrzała jeszcze raz na swój gabinet czy niczego nie zapomniała i wyszła. Podróż do domu gdzie wszyscy już na nią czekali i potem wylot do Polski.
- Jasna cholera! Gdzie my będziemy spać? - zapytała zaniepokojona po części i tak już znając odpowiedź. Śpiąca Maria lekko się poruszyła, ale spała dalej. Rodzice zaczerwienili się ze wstydu na jej pytanie.
- No yyy u Wrony - wyszeptała mama. Wpatrywała się bacznie w swoje dłonie zwinięte na kolanach.
 Świetnie.
- Natalko, ale Andrzeja ma nie być. On dopiero przyjeżdża w sobotę rano. 
- Mogłam nie lecieć. Pomogłabym przy projekcie, spędziła też trochę czasu z nią - kiwnęła głową na małą dziewczynkę.
- Ile macie zamiar się jeszcze unikać? Nie uważasz że po dwóch latach należy odłożyć dumę na bok i w końcu stać się dorosłym? On ma prawo wiedzieć - Natka nic nie odpowiedziała, tylko zamknęła oczy; czuła jak łzy napływają, a po chwili zlatują po policzkach. Otarła je szybko i wzięła kilka głębokich wdechów. Bała się spotkania z jego rodzicami, z nim. Pełna obaw wysiadała na lotnisku w Warszawie, ze strachem jechała do Torunia, a jeszcze z większym przerażaniem stawiała kroki przed domem jego rodziców. A co jeśli on tam będzie? Wyjęła z nosidełka rozbudzoną córeczkę i wzięła ją na ręce.
- Natalka, jak ty wypiękniałaś. A to.. to - zaniemówiła pani Helenka na widok swojej wnuczki.
- Dzień dobry. To jest Maria - uśmiechnęła się lekko.
- Tadeuszku, pomożesz Igorowi z bagażami? - zwróciła się do męża.
- Oczywiście.
Pani Helena złapała Natkę za dłoń i zaprowadziła do kuchni. Nie trzeba było wielu słów. Brunetka spojrzała na zatroskaną minę mamy Andrzeja. Wpatrywała się w małą brunetkę z kręconymi włosami i niebieskimi oczami - Czy to jest dziecko Andrzeja? - zapytała bardzo cicho.
- Tak. Przepraszam - przyznała szczerze. Na szczęście mama Andrzeja nie obwiniała jej za rozstanie ani za to że dopiero dzisiaj dowiedzieli się o wnuczce . Zrozumiała ją. 
Gdy usłyszały, że jej rodzice i tata Andrzeja wchodzą do domu odsunęła się od kobiety i szybko otarła łzy. Wyszły na górę i ze swoją torbą poszła do pokoju Andrzeja. Miała spać w jego łóżku, w jego zapachu. Rozpakowała torbę i poszła się odświeżyć po podróży, a małą zostawiła z dziadkami. Tak jak zwykle, tak i teraz założyła jego koszulkę i szorty. Po ciąży schudła i wyrobiła sobie mięśnie. Optycznie miała dłuższe nogi i rzeczywiście trochę wyładniała. Wyjęła jakieś grube skarpety Andrzeja i w takim stroju zeszła na dół. Była wśród swoich więc nie musiała się stroić.
- Panie rozumiem już kreację gotowe - tatuś zawsze wie jak zacząć rozmowę.
- No a jak. My jak my, stare, uroda już nie ta, to musimy się jakoś wyróżniać - zaśmiała się pani Helena.
- To Natalka może iść w worku na śmieci bo ładnym we wszystkim ładnie.
- Tatooo - spojrzała zawstydzona na ojca.
- Taka prawda - potwierdził pan Tadeusz.
- Może zmieńmy temat. Jak zdrowie? 
- Zdrowy jak koń. Tylko coś włosy zaczynają mi wypadać - przeczesał teatralnie czarne gęste włosy.
- Właśnie widzę. 
Wieczór minął im na siedzeniu w salonie przy lampce wina i opowiadaniu ciekawych historii i kawałów. Następny dzień zleciał Natce na siedzeniu na dworze i dotlenianiu się oraz oglądaniu jak Marysia szaleje z dziadkami. Wszyscy zachowywali się tak jakby ich wnuczka była z nimi od dawna; potem był już piątek i został tylko dzień do wesela.

- Miałeś przyjechać dopiero jutro. Co cię sprowadza wcześniej? - zdziwiony Karol wpuścił Wronę do mieszkania.
- Dzień dobry - przywitał się z rodzicami Karola i poszedł za nim do pokoju.
- No to gadaj.
- Nie miałem co robić. Trener zwolnił nas wcześniej z treningu więc jestem. Chłopaki ulokowali się w hotelu, a ja zaraz jadę do rodziców. Chociaż nie za bardzo mi się śpieszy.
- Jak chcesz to możesz spać tutaj. Miejsce jest.
- Nie no co ty. Mama by mnie zabiła jakby się dowiedziała.
- Racja. Tylko mi się jutro nie spóźnij. O 15 chce ciebie tutaj widzieć - powiedział poważnie patrząc na Wronę.
- Wiem wiem. A Ola gdzie?
- Poszła do jakiejś koleżanki. Nie wiem jak ona ma tutaj kogoś znajomego ale nie wnikam.
- Ostatnie spotkanie z kochankiem i te sprawy - mruknął Andrzej.
- Czyli patrząc na to obiektywnie to ty jesteś moim kochankiem - główkował Karol. 
- Wiesz, do ślubu jeszcze dużo czasu. Możesz odwołać - zaczął Andrzej i usiadł obok Kłosa obejmując go ramieniem.
- Co ty robisz? - wypalił jak z procy z kanapy Kłos.
----------------------------------------------------------------
byłam dzisiaj na pierwszym meczu siatkówki żeńskiej, i powiem wam że nie podoba mi się tak bardzo jak męska :( 

3 komentarze:

  1. Czyli jednak zaszła w ciążę. Ale czemu mu nie powiedziala??;/ Mam nadzieję, ze ta przepowiednia się sprawdzi.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby wszystko się wyjaśniło :) Znowu byli razem i wychowywali wspólnie dziecko.

    OdpowiedzUsuń